Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ciasteczka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ciasteczka. Pokaż wszystkie posty

sobota, 27 kwietnia 2013

Wino z dziewczyną, truskawki ze śmietaną...

Piątek jest dniem lubianym przez większość znanych mi osób. Wymeldowałam wczoraj prywatnego do taty, i skupiłam się na Urzędowej Fotografce. Siedziałyśmy do (nie wiem której) późnej godziny na balkonie i delektowałyśmy się winem. Tęskniłam za tymi ciepłymi wieczorami i troszkę chłodniejszymi nocami. Z przyczyn oczywistych nie opiszę przebiegu piątkowej nocy. ;) 
 


Antek z robił znów ciasteczka, przepis taki jak ostatnim razem. Słodkie prawda? Idealne do kawy pitej na balkonie z pięknym słońcem w tle. 





Ja za to zajęłam się robieniem muffinek z truskawkami. Wolę nie myśleć jaka to jest bomba kaloryczna ;/ My kobiety, pierw narzekamy, że tu i tam jest za dużo. Potem obiecujemy sobie "Nie będę jadła słodyczy. Wytrzymam!" A na koniec stwierdzamy "Dzisiaj jest piątek, to zacznę ograniczać jedzenie od poniedziałku". I w efekcie, ciągle się łapiemy na przeterminowanych obietnicach. Ale, przyznajcie, ładnie wyglądają prawda? 



Muffiny z truskawkami
- 1 jajko
- 3 łyżki cukru
- 1/2 szklanki mąki pszennej
- 90ml wody
- 100ml oleju
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- szczypta soli
krem
- 200ml śmietanki 36% (albo 30%)
- 50g cukru pudru
- cukier waniliowy
- 3 truskawki

Jajko ucieramy z cukrem na puszystą, mleczno żółtą masę. Dodajemy wodę, olej oraz mąkę z proszkiem. Foremki (ok.6) napełniamy tradycyjnie na 3/4 wysokości. Pieczemy 25-30min w 190 stopniach. Kiedy przestygną odkrawamy "czubeczki" babeczek. Śmietankę ubijamy z cukrami na sztywno.  Truskawki kroimy w drobną kosteczkę. I zaczynamy: babeczka, śmietanka, truskawki, śmietanka i "czubeczek" muffinki. Udekorujcie po swojemu. A jeśli Wam zostało trochę śmietany i truskawek, to znajdzie się na to pewnie amator. Które dziecko nie skusi się na taki bardzo słodki deser? Antek pałaszował owoce, aż się mu uszy trzęsły. 





Następna notka na początki maja, jak tylko wyjdę ze szpitala. Będzie kolejna punkcja. Oby było pozytywnie ;)




wtorek, 23 kwietnia 2013

Kota nie ma, myszy harcują

Nasz prywatny kot wyjechał, więc pod jego nieobecność w domu dzieją się różne rzeczy. Wczoraj na lotnisku był płacz, krzyk i wyrywanie się za tatą. Musiałam Antka czymś przekupić, poszliśmy na lody. A poza tym jemy śniadania w łóżku, robimy pikniki i śpimy w namiocie. A na podwieczorek jadamy dzikie zwierzęta, no nie tylko dzikie - żaby też trafiają do brzuszka Tosia.

Kruche ciastka zwierzaczki  

- 25 dag mąki
- 1 jajko
- 10 dag masła
- 10 dag cukru pudru
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 1/4 łyżeczki soli
- cukier waniliowy



Ze wszystkich składników zagniatamy ciasto. Wałkujemy na grubość ok 0,5-1 cm. Wycinamy co nam tylko wpadnie do głowy. U nas pojawiły się jeszcze krowy, konie i kaczki.
Pieczemy w 180 stopniach, aż się ciastka zarumienią.




"Mama, jestem głodny na fryty!"
No to czas na obiadek ;)



A to jest KROKUŚ, mój ulubieniec ;)









W następny poniedziałek znów szpital, punkcja i dalsze szukanie igły w stogu siana. Nasz NFZ, jak już postawią diagnozę to pojawiają się wątpliwości i diagnostyka ciągnie się w nieskończoność. A na domiar złego EWUŚ robi problemy systemowe ;p

czwartek, 8 listopada 2012

"Blow job" i zioło dla kota

Wiecie co jest najczęstszą kartą przetargową u faceta?   "blow job"
Ponieważ ćwiczę z prywatnym mężem mój angielski, poprosiłam ostatnio o herbatę. W żartach zaproponowałam "blow job". A on do mnie:
- mały kubek herbaty 1 blow job
- duży kubek herbaty 2 blow job
- cytryna 1 blow job...

i zrób z facetem interes. W sumie też może wprowadzę taki cennik... tak samo jak dać kotu kocimiętkę. Kupiłam dzisiaj opakowanie suszonego specyfiku. Czytam "Dozować małe porcje zioła. Nie powinny się pojawić skutki uboczne." Prawie jak marycha. Kot dostał szału. Orgazm. Antek skwitował to krótko. "Kot się naćpał". Swoją drogą nie wiem skąd on znatakie słowa, napewno nie ode mnie. Pewnie od prywatnego albo ze złobka.Właśnie nie mogę się doczekać poniedziałku, każde rano pójdzie w swoją stronę.

Podzielę się dzisiaj z wami ciastkami z czekoladą. Są pysznie czekoladowe. Wychodzą dwie blachy pięknie pachnących smakołyków. Niestety nie jest to coś, co może robić Antek. Znaczy pozostaje mu tylko fucha operatora miksera.Mały nawet tym się potrafi zadowolić.
Wrzucamy 2 jajka, 80g cukru, 1/2 kostki masła, 30 dag kakao i 2 łyżki mleka. Jak już się wymiksują składniki, mały pracownik kończy zmianę. Teraz moja kolej, dosypuję 200g (albo i więcej, sami ocenicie) mąki. Na koniec przysmak bogów i Antosia - czekolada. Drobno siekam 2/3 tabliczki. Resztę jak się domyślacie wciągnął mały gangster. Całość mieszam i lepię kulki wielkości włoskiego. Na blachę i 20 min w 180 stopniach.Ciastka się pieką, a my idziemy czytać wiersze.
 Znacie o "Skarpetce dziadka Edka"?
Nie wiem, co autorka miała w głowie, że takie rzeczy wymyśliła. Najbardziej lubię fragment o rozmowie skarpetki z kapeluszem.

"(...)A skarpetka z animuszem,
dyskutuje z kapeluszem.
Miło mi, jestem skarpetka.
Proszę, oto moja metka. (...)"


Niezłe prawda? Potem jeszcze "Ptasie radio", "Lokomotywa", "Małpa w kąpieli" i  "O zydelku na spacerku".
O, ciasteczka gotowe.






 

Oj, biegnie Antek. 
Tosiek: "Ciasteczko miało wypadek!"
Ja: "Ciasteczko? Wypadek? Jaki?"
Tosiek: "Odlotowy!Potłukło się."
 I wszystko jasne. Chyba pożyczył trochę zioła od kota.



A na zachętę wam powiem... Jutro robię pierogi! ;)

niedziela, 21 października 2012

Prywatny mąż gotuje


Dzisiaj wielkie święto! Prywatny mąż gotuje, a ja piję kawkę. Nie chce mi powiedzieć co pichci,ale wstępnie pachnie jak potrawka z kurczaka podawana w przedszkolu. Po kolejnych 5 minutach już czuć więcej: piwo. Tak, ten zapach zabija wszystkie inne. Pewnie jak zwykle będzie pycha, chociaż odrobinę się boję. Miło tak patrzeć na ukochaną osobę, jak coś dla Ciebie gotuje, wkładając w to całe serce i nie tylko, dosłownie. Już się moja sierota poparzyła. Dostał od nas fartuszek z Żubra z napisem "Robię byczego grilla". Można i tak. Dał podejrzeć. Marchewka, cebula, schab i ziemniaki w mundurkach. Nie mogę się doczekać obiadu i stanu kuchni po "tornadzie". A teraz o ciastkach dla amatorów...
Miałam słonecznik w karmelu. Nie mogliśmy go zmęczyć, więc ciągle gdzieś się walał. Rozsypywał się w aucie i w kuchni. Zrobiliśmy z Tosieńkiem ciastka ze słonecznikiem. W przepisie było prażony - ja dałam prażony w karmelu. Liczyłam, że ciasto minimalnie zniweluje smak samych ziaren. No trochę się przeliczyłam. Ciasteczka są przepiękne, ale stanowczo dla amatorów słonecznika. U mnie niestety takich nie ma. Chociaż dzisiaj wzięłam ciacho do kawy i... smakuje orzechami. Więc może nie wszystko stracone. Nawet Kemek, znany jako wszystkożerca nie okazał się fanem słonecznika w karmelu. No trudno. Będę wiedziała czego nie robić. 
Może jednak są wśród was amatorzy specyficznych smaków. Podaję przepis.
  • 2 szklanki mąki pszennej
  • 200 g masła
  • 0,5 szklanki cukru
  • 1 jajko
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1,5 szklanki uprażonych ziaren słonecznika
Wszystko trzeba wymieszać, robić kulki wielkości orzecha włoskiego i spłaszczyć na koniec delikatnie. Piec w 200 stopniach aż się zarumienią. Antek mi niestety porwał surowe ciastko, więc pilnujcie małych pasożytów.
Oj, prywatny mąż podał obiad...
Powiem tylko tyle: poezja inspirowana kuchnią flamandzką. Miód, gałka muszkatałowa, piwo i mnóstwo innych rzeczy. Sekretu chyba nie zdradzi, ale sami popatrzcie.

Niebo w gębie! I co dziwne, kuchnia nie wygląda jak pobojowisko, a prywatny jest CZYSTY. No, to idę zmywać...