Dzisiaj wielkie święto! Prywatny mąż gotuje, a ja piję kawkę. Nie chce mi powiedzieć co pichci,ale wstępnie pachnie jak potrawka z kurczaka podawana w przedszkolu. Po kolejnych 5 minutach już czuć więcej: piwo. Tak, ten zapach zabija wszystkie inne. Pewnie jak zwykle będzie pycha, chociaż odrobinę się boję. Miło tak patrzeć na ukochaną osobę, jak coś dla Ciebie gotuje, wkładając w to całe serce i nie tylko, dosłownie. Już się moja sierota poparzyła. Dostał od nas fartuszek z Żubra z napisem "Robię byczego grilla". Można i tak. Dał podejrzeć. Marchewka, cebula, schab i ziemniaki w mundurkach. Nie mogę się doczekać obiadu i stanu kuchni po "tornadzie". A teraz o ciastkach dla amatorów...

- 2 szklanki mąki pszennej
- 200 g masła
- 0,5 szklanki cukru
- 1 jajko
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 1,5 szklanki uprażonych ziaren słonecznika
Wszystko trzeba wymieszać, robić kulki wielkości orzecha włoskiego i spłaszczyć na koniec delikatnie. Piec w 200 stopniach aż się zarumienią. Antek mi niestety porwał surowe ciastko, więc pilnujcie małych pasożytów.
Oj, prywatny mąż podał obiad...
Powiem tylko tyle: poezja inspirowana kuchnią flamandzką. Miód, gałka muszkatałowa, piwo i mnóstwo innych rzeczy. Sekretu chyba nie zdradzi, ale sami popatrzcie.
Niebo w gębie! I co dziwne, kuchnia nie wygląda jak pobojowisko, a prywatny jest CZYSTY. No, to idę zmywać...
Ciasteczka super, tylko słonecznik nie :P
OdpowiedzUsuń