Pokazywanie postów oznaczonych etykietą herbatniki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą herbatniki. Pokaż wszystkie posty

środa, 26 czerwca 2013

Czerwcowy Święty Mikołaj

Kto by się spodziewał, że w czerwcu, bez zapowiedzi zawita u mnie Święty Mikołaj. I to z jakim prezentem!  
Dziękuję Ci ;) 

Tak, początkowo nieco skomplikowany zestaw do ciasteczek, a dokładniej do ULI. Antek chciał foremki zakosić do piasku. Obroniłam. Ponieważ jak najszybciej chciałam wypróbować prezent, a moja lodówka i zawartość szafek nie współgrała z przepisem załączonym do zestawu, zrobiłam PO SWOJEMU. 
Do wylepienia foremek powstała masa z pokruszonych herbatników i masła. Oczywiści dobrze schłodzona. Masa budyniowo - śmietankowa do środka, a na "zatyczki" kruche ciastka. Podobno idealnie nadają się również zwykłe wafle.





Był poniedziałek, Antek wreszcie zasnął. prywatny dopiero ok 23.00 miał zawitać w domku, więc mogłam poszaleć w kuchni. 
Macie niezawodny przepis na kruche ciastka? Zróbcie niedużą ilość, i upieczcie ok 30 szt małych kółek wielkości kieliszka do wódki. Czas na masę. Moja lodówka jak już wspomniałam, nie posiadała przypadkiem składników na bardziej ambitny krem. Ugotowałam budyń waniliowy i (już zimny) wymieszałam ze śmietaną kremówką (ubitą). Proporcje musicie dobrać sami.  
Mi na budyń z 0,5l mleka wystarczyło ok 250 g śmietanki. 

Zaczęłam zabawę. Wydawało mi się to łatwe, bardzo. Wkładam masę z herbatników, robię wgłębienie i otwieram foremkę, a tam piękny "ul". Raz. drugi, trzeci... kicha. Obejrzałam film. Facet z prędkością światła robił ciastka. Cóż, miał sprawne palce, wyćwiczone ;) W końcu po chyba 40 minutach znalazłam swój własny sposób. Jeee... wyszły. Poukładałam ładnie w stojaku. Napełniłam krem i przykryłam ciastkiem. Wolałam chwilę schłodzić je w lodówce. Kuchnia po moich próbach wyglądała żałośnie. Cóż, posprzątam jutro, wykorzystam Tosia do pomocy. Jeśli chodzi o dekorację, to macie pełną dowolność.


Naprawdę, warto mieć taki zestaw.


poniedziałek, 17 czerwca 2013

Dziecko, ciasto i polskie marzenie

Najlepsza pora na pisanie? Ciepły, samotny wieczór :) Prywatny chodzi na nocki do pracy, Tosiak smacznie śpi, kot się namiętnie wylizuje (rany jakie to jest irytujące), a ja "działam".

Kolejny pobyt w szpitalu przyniósł nowe diagnozy. Dowiedziałam się, że jestem przygłucha. Mam więc pełne prawo, aby ignorować żądania moich chłopaków. I nikt, a nikt nie powinien mieć do mnie o to pretensji. Poza tym co nowego... uszkodzenie nerwu słuchu. Oczywiście wszystko przez nieszczęsne zmiany w głowie. Ale póki co, żyjemy dalej. Na zmartwienia przyjdzie czas.
Mimo, że spotkałam w szpitalu fajnych ludzi to cieszę się, że mogłam weekend spędzić w domu. Prywatny też miło mnie zaskoczył. Co prawda w mieszkaniu porządku nie było, ale sam z własnej woli wyrzucił śmieci. Brawa dla niego!

Tosiak jak zawsze po wakacjach u dziadków jest nieznośny i rozpieszczony. W sobotę dotarł do domu z prababciami. Babcia opowiedziała mi historię, a że Antek był i jest (i tak mu chyba zostanie) wyszczekany, wcale mnie to nie zdziwiło. Pewna sąsiadka moich rodziców podpytywała małego z kim śpi na "wakacjach". 

- Z babcią Terenią.
- Oj, a bąków nie puszcza w nocy?
- Nie! Babcia nie jest świnią.
Dobrze, że nie odpowiedział bardziej dosadnie. Dzieciaki potrafią zawstydzić i chyba nikt nie wie, skąd się biorą ich "mądrości".

Z każdym dniem bycia na zwolnieniu, mam coraz większe ciśnienie na radykalną zmianę w życiu. Chciałabym mieć coś własnego, czymś zarządzać i za coś odpowiadać. Marzy mi się mała kawiarenka. Niby wszystko jest proste. Idziesz, rejestrujesz, starasz się o dofinansowanie, otwierasz... Ale to nie film, i nic nie jest proste. Chcę i strasznie się boję. Może wspólnik... Muszę do tego dojrzeć i się odważyć. Na pewno Was poinformuję. Póki co, moja kolejna propozycja: waniliowe ciasto i herbatnikowe kulki, szumnie nazwane pralinami. Moi żarłoczni bracia połknęli je w mgnieniu oka. 

Ciacho z waniliowym "kremem" (pożyczone z innego bloga)

- 100 ml gorącej wody
- 3 jajka
- 180g cukru
- 130g mąki pszennej
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 4 łyżki cukru waniliowego
- 125g masła
wszystkie składniki w temperaturze pokojowej


Jajka ucieramy z cukrem na puszystą masę. Mąkę mieszamy z proszkiem do pieczenia, przesiewamy i powoli dosypujemy do masy. Na sam koniec wlewamy wrzącą wodę. Pamiętajcie, żeby na dno tortownicy wyłożyć papier do pieczenia. Zalecają wstawić do nagrzanego (do 170 stopni) piecyka na 40 minut. Ja skróciłam ten czas na rzecz Tosiaka i Prywatnego. Truli o spacerze. Po 35 minutach wyłączyłam, zostawiając ciasto w piecyku. A, uchyliłam drzwiczki. Podreptaliśmy na lody. Słodkich kalorii nigdy nie jest za dużo ;) No prawie. 

 
Ciasto mi nie uciekło, czyli się udało. Czas na krem.
W garnku rozpuszczamy masło z mlekiem i cukrem waniliowym. Ważne, aby ciągle mieszać. Kiedy się zagotuje, zacznie gęstnieć. Po 5-10 minutach zestawcie z palnika. Ciasto przekrójcie na dwa placki. Na pierwszy wyłóżcie masę waniliową i przykryjcie drugim. Posypcie cukrem pudrem. Nie zaszkodzi, jeśli schowacie je na godzinkę do lodówki.






Ciasteczkowe praliny
 
- 250 g herbatników
- niepełna szklanka mleka skondensowanego
- 2 łyżeczki kakao
- cukier puder do obtoczenia

Prywatny relaksował się na leżaku w naszym "balkonowym ogrodzie". Po sprzedaniu mu kilku czułych słówek, dostał 23 małe paczki herbatników do rozpakowania. Nie był szczęśliwy. Facetom to jednak trudno dogodzić.


Ciastka oczywiście należy pokruszyć. Następnie mieszamy je z mlekiem i kakao. Jeśli macie mleko niesłodzone, wsypcie 2 łyżki cukru pudru. Gotową masę chodzimy dłuższy czas w lodówce. Jeśli jest "luźna" dosypcie herbatników.  Na koniec zostaje Nam ulepić kulki (mniejsze niż orzech włoski) i obtoczyć w cukrze pudrze (albo np: wiórkach kokosowych). Koniecznie trzymajcie je w lodówce!

Na koniec jeszcze prywatna prośba. Jeśli ktoś zna lub słyszał o dobrym neurologu w Łodzi to piszcie. Przyda się każdy namiar. Dziękuję ;)
Miłej nocy wszystkim życzę.

niedziela, 17 marca 2013

Ups, nie ma ciasta w domu!

Oj, dopadło mi coś takiego kilka dni temu. Zrobiłam sobie przedpołudniową kawę, otwieram szafkę, biorę słoik gdzie trzymam kruche ciastka... Pusto! Biegnę do lodówki, ale tu też brak ciasta, ciasteczek słodyczy. Tylko nędzna paczka herbatników. Dla mnie kawa bez słodkości się nie liczy. Powoli rozmiar ubrania zaczyna o tym świadczyć. I co tu zrobić? Posiadałam trochę śmietany 30%, dwa  serki waniliowe, różne galaretki i masę owoców. Więc mimo śniegu za oknem powstał szybki sernik na zimno, czyli moja wiosenna improwizacja zimą.

Wiosenny sernik na zimno
- 1/2 opakowania śmietany 30%
- 2 serki waniliowe
- 2 galaretki
- opakowanie herbatników
- 2 banany
- 1 kiwi
 
Dno tortownicy wyłożyłam herbatnikami, pół paczki oddając sępiącemu przy mojej nodze Antkowi. Śmietankę ubiłam (było jej tyle co kot napłakał) i wymieszałam z galaretką agrestową rozrobioną wcześniej w 1/2 filiżanki wody. Zalałam ciastka i wstawiłam do lodówki. Na to trafiły pokrojone w plasterki banany. Potem serki z galaretką cytrynową i na wierch plasterki kiwi.
Proszę, oto szczypta wiosna tej zimy ;)