poniedziałek, 14 stycznia 2013

Paskudne paskudztwo

Zarazek wreszcie polubił psa ;)
Kiedy człowiek ma kilka dni wolnego, chętnie przeznacza ten czas na czytanie, leniuchowanie i chodzenie w luźnym dresie bez makijażu i najchętniej bez użycia szczotki do włosów. Też tak macie? Mi było dane odrobinę nacieszyć się pustym mieszkaniem kilka godzin w ciągu dnia, pilotem i miękkim kocem. Było całkiem fajnie. Niestety mam dwóch facetów, którzy zawsze dbają o mój czas wolny i co bym się za bardzo nie nudziła... Antek przyszedł w środę z gorączką. W czwartek postanowił mieć jeszcze wyższą i dobił prawie do 40 stopni. Chwała, że w odwiedziny wpadła Ciocia Kasia, bo ja nie miałam pojęcia co robić, a ona zachowała zimną krew. Piątek był ciut lepszy, mniejsza temperatura. Nawet byliśmy u lekarza, który stwierdził tylko czerwone gardło. Awaryjnie dał receptę z antybiotykiem. Nie zdajecie sobie pewnie sprawy, ile nerwów mnie to kosztowało. Rano zadzwoniłam z prośbą o wizytę domową, bo dziecko ma prawie 40 stopni. Do przychodni mam ok 2 km, ale nie mam prawka. Co usłyszałam? 
Że lekarz ma za daleko do nas, więc mam poszukać sobie przychodni bliżej. 
Zaniemówiłam. Szczęściem się okazał tata zawożąc nas do lekarza. I na co idą składki tytułem ubezpieczenia? Po co te wszystkie druczki RMUa i inne jeśli lekarz nie przyjedzie bo ma za daleko?!
Wieczorem już temperatura była niska, a ja szczęśliwa bo obejdzie się bez antybiotyku. W sobotę pojechałam do kościoła i do restauracji, żeby zamknąć sprawę chrztu. I wyszła komitywa moich panów. Antek ozdrowiał będąc z tatą. Zero temperatury, zero kaszlu, odrobina kataru. Wróciłam i dalej był jak skowronek. A w nocy dostał 39 ;/ Muszę mieć córkę, też wejdę z nią w taką komitywę. No dobra, za jakiś czas.

Mam dla was zagadkę ;) Jak zrobiłam galaretkę z serduszkiem?
Nie ma chyba nic prostszego. Do prostokątnej foremki (ja wzięłam masielnice) wyłożonej folią wylewacie czerwoną galaretkę rozrobioną w szklance wody. A kiedy ściągnie wycinacie serduszka foremką do ciastek (polecam posmarowac masełkiem brzegi). Wkładacie do szklanki i zalewacie inną, letnią galaretką. Super efekt małym nakładem sił.
Jeszcze kończąc temat. Na facebook'u zapowiedział przepis na gruzińskie ziemniaki. Recepturę skradłam z innego bloga, ale niestety nie pamiętam nazwy. Danie to KAURMA z ziemniaków. Bardzo smaczna. Zainteresowałam się gruzińską kuchnią, więc niejeden przepis tu zawita. Potrzebny będzie garnek lub rondel (średni). W nim, na masełko wrzucamy  cebulę (1 lub 2) w plastrach, aby nabrała kolorów. W tym czasie obieramy i kroimy w cienkie plastry ok 1 kg ziemniaków. Mieszamy je z solą, pieprzem, słodką papryką i tymiankiem. Dorzucamy do cebuli i zalewamy wodą (ziemniaki muszą być pod powierzchnią). Dusimy. Kiedy woda odparuje a pyrki będą miękkie, wrzucamy czosnek (wedle uznania) przeciśnięty lub posiekany i zalewamy rozmąconymi jajkami (ok 4). Czekamy aż potrawa się ściągnie. 
 Do tego zaserwowałam kieszonki z pierś kurczaka w ziołach, nadziane kremem selerowym (serek typu feta, starty seler i odrobina soku z pomarańczy).  

Bardzo syte danie. Polecam!

5 komentarzy:

  1. http://www.blogroku.pl/2012/kategorie/zdrowie-i-kulinaria,78,kategoria.html

    zgłoś się

    OdpowiedzUsuń
  2. nawet jeśli się nie uda, to zobacz ile wejść Ci nabiło ;) Trzeba się rozpowszechniać.

    OdpowiedzUsuń
  3. masz rację kuchnia gruxińska jest bardzo ciekawa i czasami zaskakująca :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz :)