Wczoraj był dół, oj kurcze głęboki... Ale jak zwykle ktoś mi podstawił drabinę i się wspięłam do góry. W pracy zastój, czekam na umowę, może ktoś mnie jednak zechce... jutro Pani Prezydent ma "myśleć"... Tak... Pora nad obiadem pomyśleć. Zachowały się z wczoraj dwa kotlety z piersi kurczaka. I co tu zrobić? Troche ciężko wywijać mi w kuchni, ale ciut ciut mogę ;)
Piersi w kosteczkę. Na patelce olej palmowy, sezamowy i kropelki trzy sosu rybnego. Przyprawy jakie pod ręką. Ach, po poprzednim gotowaniu ostała się kukurydza (jeszcze nie żyła własnym życiem), też ją dorzuciłam, a co mi tam. Potem mięsko i podsmażamy. Młode ziemniaczki z masełkiem do tego. Chcąc się wykazać weną, uformowałam z ziemniaczków Antkowi stworka jakiegoś, ale on tego nie docenił, znaczy chciał tylko mój stworek nie przypominał stworka.
A: Co to?
Ja: Stworek
A: Ta? Niee... góla!

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz :)