"Pieczemy ciasteczka, dla siostry, dla brata.
Mama je spróbuje i skosztuje tata. (...)"
Antek ostatnio tylko tego słucha. Szukając piosenek dla maluchów, przypomniały mi się utwory z dzieciństwa.
"(...) tak, tak, tak,
to Pan Tik Tak,
i jego mały świat(...)"
To były czasy. Teraz już nie ma dla dzieci takich programów. Wszystko komputerowo robione i o dziwnej tematyce, jak np: fioletowy przyjaciel z czerwoną torebką ;)
Nadszedł zasłużony weekend po ciężkim tygodniu pracy i żłobka. Ha, ha, tylko prywatny mąż był dzisiaj w robocie. W ramach odszkodowania dostał pięknie pachnące gołąbki w sosie grzybowym. Niestety, jeszcze ich nawet nie spróbował - ponoć taki zmęczony... Trudno, dostanie je na kolacje. Dodam, że to pierwsze w moim życiu ;) Całe szczęście, że jest weekend i czas na ewentualne leczenie niestrawności. Oba moje chłopaki spróbowały za to cynamonowych pyszności. Tosiak nawet trochę pomagał, chciał wykrawać z ciasta drożdżowego słoneczka i kwiatuszki.
yyy... wyszło tak:
A mi wyszło tak:
A 3 minuty później był pusty talerz. To są tzw. "ślimaczki cynamonowe". Pierwszy raz zrobiłam je jakieś 7 lat temu. No może przesadziłam, ale jakoś tak.
Przepis na nie był zupełnie inny.
Wiele lat = wiele zmian.
Doszedł miód, proszek do pieczenia (o zgrozo, niektórzy chcą mnie za to ukatrupić) i kardamon.
Była dzisiaj u mnie mama. Kupiła sobie farbę do włosów i... ja taki sam kolor kładłam wczoraj. Widać, że matka i córka. Jakie było moje zaskoczenie. Kurcze, nie mogę się skupić na pisaniu. Tosiek piszczy, prywatny coś bąka pod nosem i ciągle coś chcą. Ale mają dobry uczynek na koncie: schowali naczynia do zmywarki. Ale szybko uciekli, bo ona ma nóżki i ucina palce wiatrakiem. Absurd totalny. Ale co się dziwić. Wczoraj, jak Tosiek bawił się wieczorem...
"Mama, nie przeszkadzaj, bawię się z Szymonem! Szymon tu przyczep klocka."
A mnie zamurowało. Na moje pytanie, gdzie jest kolega, pokazał na miejsce obok siebie. Wyobraźnia? A może tu kiedyś mieszkał jakiś mały chłopiec? Bo to nie pierwszy raz. Włosy dęba stają. Koniec tematu, bo potem nie zasnę.
Szybko podam przepis i uciekam kąpać Tosiaka.
Musicie podgrzać lekko 500ml mleka, rozpuścić 150g margaryny i wymieszać to z 100g świeżych drożdży. Do miski (dużej) wsypcie niecały kilogram mąki, łyżeczkę proszku do pieczenia, 2 łyżki cynamony, łyżeczkę kardamonu, 130g cukru i łyżkę miodu. Dolewamy rozczyn i zagniatamy. Jeśli ciasto jest za rzadkie dosypcie mąki. Teraz dajcie temu rosnąc. Jakie Antek zrobił wielkie oczy, kiedy ciasto wyszło z miski.
Posadziłam go na krześle i dałam cukier wymieszany z cynamonem. Zasada ślimaczków jest bajecznie prosta.
Wałkujemy cienko ciasto, wylewamy trochę rozpuszczonego masła, Antek sypie cukier cynamonowy, ja zawijam i kroję na ok 2-3 cm kawałki. Układam na
blaszce, smaruję jajkiem i sypię na wierzch cukier. Pieczemy do skutku w 180stopniach.
Efekt od zawsze zachwyca każdego. Spróbujcie, naprawdę są proste w wykonaniu.
A tak na koniec... Zapomniałam o jajkach robiąc zakupy. I mając ułożone ciastka na blaszce, wyrwałam prywatnego męża ze snu i wysłałam po jajeczka. Oczywiście zapominalstwo przypłaciłam postawieniem mu piwa...