sobota, 1 lutego 2014

Witaj domku

Wczoraj z całą pewnością był dzień na wariackich papierach. O 15:00 dotarłam do rodziców robiąc po drodze zakupy (pozazdrościć takiej dobrej żonki). Potem szybciutko na salę zabaw. I chociaż jeden kolega nie dotarła to Tosiek i tak przeszczęśliwy. Jednak gdyby nie moi rodzice, to szczerze nie wiem jak bym podołała temu wyzwaniu. 

Zadowolone dzieci = zadowoleni rodzice ;)





 Cukierki, ciastka, soki, a nawet malowanie buziek się nie liczyło. Najważniejsza była zabawa!

Tosiak był pod takim wrażeniem, że na wejściu się rozpłakał. W drodze do domu też zresztą płakał, a potem spokojnie zasnął. Niestety dzisiaj obudził się dalej targany emocjami, bardzo podekscytowany. I urodzinkami i moim powrotem. Mina Antka wczoraj, kiedy mnie zobaczył (mój powrót ze szpitala był owiany tajemnicą) była bezcenna. Chciał mnie udusić z radości, wejść na głowę i przytulać się w nieskończoność. 


A w domku najlepiej. Swoje łóżko, prywatny kot i prywatny mąż do przytulania. Padłam jak zabita, próbując zagłuszyć działanie wrednych leków. I tak jeszcze 9 dni, szczęście że dawka będzie coraz mniejsza. Ważne, że to pomoże. 
Z porankiem dostrzegłam skutki swojej nieobecności w domu. Jednak dla mężczyzny najważniejsze jest, żeby miał co jeść ;-) I tak właśnie od 7:00 wpadłam w wir porządków. Na obiadek... no cóż, co prawda odgrzewane, ale zawsze domowe, pierogi z kapustką i grzybami. Mniam.
A teraz przepraszam, czas trochę odpocząć korzystając z nieobecności prywatnego i snu Antoniego.

Gorąco polecam salę zabaw "Agatka" w Łodzi. I bardzo dziękuję każdemu, kto wczoraj był z nami.

1 komentarz:

  1. Zabawa byla wspaniala! Olaf przeszczesliwy i bardzo zadowlony. Jeszcze raz dziekujemy za zaproszenie i zyczymy wszystkiego najlepszego z okazji czwartych urodzin Antka.
    Olaf z mama

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz :)