poniedziałek, 7 stycznia 2013

Pyry

Oj dzisiaj był zakręcony dzień. Rano, po zaprowadzeniu Tosiaka do żłobeczka podreptałam do lekarza po zwolnienie i poradę. Niestety czekałam 1,5 godziny i doktor nie przyszedł. Podobno coś mu wypadło i nie wiadomo kiedy dotrze. Nasz NFZ. Wiec wróciłam do domu. Trzej Królowie byli wczoraj, a to oznacza rozbieranie choinki. I jak zwykle padło na mnie. Nie powiem jak wyglądał blok po moim wynoszeniu podsuszonego drzewka. Utworzyłam uroczą zieloną ścieżkę spod drzwi mieszkania, aż po kosz na śmieci. A potem czując się winną - na kolanach zamiatałam schody małą szufelką. Bo oczywiście kij od szczotki dostał nóżek i powędrował do auta za prywatnym jakiś tydzień temu,a słuch o nim zaginął. Podaję rysopis, może ktoś go widział, może ktoś coś wie.

długość: ok 1,2 m
kolor: ciemno zielony 
stan: lekko używany
znaki szczególne: czarna końcówka z dziurką

Być może przewiduję nagrodę dla uczciwego znalazcy.
Chodzi za mną coś z ziemniaków. iii.... Złapałam! To kotleciki ziemniaczane z serkiem naturalnym, ziołami i cebulą. Sprawa z nimi jest bardzo prosta. Pyry trzeba ugotować,wystudzić i przepuścić przez praskę. Cebule zeszklić na maśle. Do ziemniaków dodać serek naturalny, cebulę, jajko, zioła i łyżkę mąki pszennej. Doprawić do smaku. Polecam formować nieduże kulki, obtoczyć w bułce tartej i smażyć na rozgrzanym oleju. Smacznego!
Chłopakom smakowało, a to najważniejsze dla mnie. Twarda skorupka z delikatnym wnętrzem. 

A w żłobeczku plaga - ponad połowa dzieci hurtem zesikała się w czasie snu ;p

  
Dobranoc <3

2 komentarze:

Dziękuję za komentarz :)