Kawa, laptop i ulubiony film. Antek u
siebie testuje telewizorek, a prywatny u taty. Jaka cisza, cudowna.
Uwielbiam ją. Choć podejrzewam, że nie potrwa to zbyt długo. Mały
znów przyniósł ze żłobka temperaturę i katara połączony z
kaszlem. Korzystając z chwili wolnego w piątek wzięłam się za
faforki i pączki (które okazały się jak zwykle pysznymi
zakalcami). Trzy razy w życiu podjęłam się zrobienia pączusiów
i trzy razy poniosłam klęskę. Nigdy więcej nie będę tego robić,
zaufam tym sklepowym.
Wiecie czym się kończy robienie
faforków? Masą chrustów wyglądających cudnie i obrzydzeniem
które się do nich czuje po wdychaniu zapachu smalcu. Dopiero
dzisiaj zjadłam kilka.
Więc tak, od czego zacząć. Potrzebne
Wam będą:
- 6 żółtek
- 50 dag mąki pszennej
- 6 łyżek gęstej śmietany (12%)
- 4 łyżeczki cukru
- sól
- 1 łyżeczka octu
- 3-4 opakowania smalcu
- cukier puder do posypania
Mąkę, jajka, śmietanę, cukier, sól
i ocet zagniatamy. I teraz nadchodzi czas na wyładowanie emocji.
Tłuczemy wałkiem w ciasto ile mamy tylko sił. Troszkę kojarzy mi
się to z babcinymi zwyczajami, zabobonami. Ale wyżyć się można.
Potem chowamy ciasto na godzinę lub więcej do lodówki. Ja w tym
czasie zajęłam się pączkami, tzw. chorwackie fritule z jabłkiem
i skórką cytrynową.
- 2 jajka
- 2 łyżki cukru
- skórka starta z jednej cytryny
- 1 jogurt naturalny (150 ml)
- 400 g mąki
- proszek do pieczenia
- 1 starte jabłko
- olej do smażenia i cukier puder do posypania
Jajka ubijamy z cukrem, dodajemy pozostałe składniki. Konsystencja ciasta: gęstsze niż na naleśniki. Odstawiamy je na 20 min i mamy czas na kawę. W garnku rozgrzewamy olej i smażymy ciasto nakładane łyżką. Posypujemy cukrem pudrem. Wyglądały cudownie. Niestety w środku kryły surowe ciasto ;(


Antek bawi się drewnianą kolejką. Prywatny pyta
„Tosiek ile jest
lokomotyw?” (były trzy)
Antek liczy.
„Jedna, druga, druga”
„To ile jest tych drugich?”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz :)