wtorek, 29 stycznia 2013

Chrzest, tort i cały nieszczęsny kocioł

W niedzielę był chrzest Tosia. Po wszystkim pojawił się tort urodzinowy z autkami. Wszystko skończyło się dobrze, a goście i My byliśmy zadowoleni. Antek nie posiadał się z radości i pokazywał się z najlepszych stron. Oczywiście u boku mając swoją kobitę Agatkę.

Sobota

Budzę się. Słyszę „tup, tup, tup”. Otwieram oczy i widzę Tosiaka stojącego z kocykiem i ukochanym pieskiem nade mną. „Mama, pieczemy tort z autkami?” Wymarzone pytanie w sobotę rano. Wolałam przytulic malca i wrócic do poprzedniego zajęcia – spania. 5 min później wstał prywatny i mężczyźni domagali się śniadania.
„Mama, robisz tort?”
„Antek, pierw idziemy do fryzjera. Potem będziemy robić.”
Zapowiadał się pracowity dzień. Poczynając od zaciągnięcia osiołków do fryzjera, a na dekoracji tortu kończąc. Jak się okazało, to prywatny mąż miał większego cykora przed obcięciem włosów niż Tosiek. 
„Ale ja nie znam tej fryzjerki.”
„A jak mnie źle obetnie”
„Antek, a jak Tacie obetną ucho?”
Dzielny malec poszedł pierwszy i opierając głowę na mojej dłoni czekał cierpliwie, aż Pani stworzy mu IKOTEZA (irokeza). Prywatny nie odzywał się przez całą wizytę. Jednak stwierdził, że jest bardzo dobrze obcięty. Kamień z serca. Po powrocie do domku, Antek zrzucił kurtkę i buty (zostawiając zaporę w korytarzu), złapał mnie za rękę i zaprowadził do lodówki. Otworzył ją i mówi:
„No, to teraz zrobisz mój tort z autkami?”

Taaa... Mam piękne czerwone pazurki, a przede mną babranie w masie cukrowej. Tymczasem zaprosiłam chłopaków na domowy rosołek. Najlepsza zupa pod słońcem, prawda? Z pełnymi brzuchami Panowie zajęli się sobą (stary do auta, a młody do zabawek), a ja stanęłam przed wyzwaniem. Biszkopt przekroiłam na trzy części. Kremy skradłam od Ewy Wachowicz. Wiele razy je robiłam i wciąż mnie zachwycają. Pierwszy to krem chałwowy, a drugi czekoladowy. Oba przepisy znajdziecie TU (w szukajce trzeba wpisać TORT KOMUNIJNY CHAŁWOWY). Do nasączenia ciasta użyłam tradycyjnie herbaty z wódką. 
Biszkopt – masa chałwowa – biszkopt – masa czekoladowa – biszkopt – masa chałwowa (wysmarowałam cały tort)


Rozwałkowałam cienko żółtą masę cukrową i nałożyłam na ciasto. Niestety w jednym miejscy się rozerwała. Niewiele myśląc z czarnej masy stworzyłam auto. Utworzyłam też wstążkę, dekorując w ten sposób dół tortu i maskując jednocześnie ewentualne niedoskonałości. Z zielonej i brązowej posypki powstała droga i trawka. Do tego 3 cukrowe garbusy, kwiatki i kamyczki. Cud, miód, malina. Antek piał z zachwytu. Kurcze, już 19:00. Czas na kolację. Potem dobry film i czerwone wino.

Niedziela

7:30 dzwoni budzik. Stres, stres i jeszcze raz stres. Nikt nie miał ochoty na śniadanie. Wkrótce przyjechała chrzestna, a Antek prawie ją pobił przy ubieraniu.
Ja stworzyłam z pomocą You Tuba irokeza na swojej głowie. Na Antkowej też. Szpileczki, rajstopki, bluzeczka i spódniczka. Prywatnemu zawiązałam krawat (też z pomocą internetu) i przez ostatnie pół godziny z chrzestną walczyłyśmy z włosami męża – każdy w inną stronę.
Do kościoła dotarliśmy co dziwne na czas. Krótka rozmowa z proboszczem (zwanym Mankietem) i zaczynamy. Co nasze dziecko robiło całą msze?  Wypinało się tyłeczkiem do ołtarza siedząc w pierwszej ławce. Nie dziwię mu się. Za nami siedziała jego kobita - wolał na nią patrzeć, niż słuchać księdza. A kiedy nadszedł moment odprawienia egzorcyzmu - zaczął uciekać. No fatalnie jak to on mówi.
Udało się. Potem obiad i tort. Wszyscy mi gratulowali, co było bardzo miłe. Pani kelnerka przyniosła ciasto z mnóstwem iskier (to ta świeczka, co wygląda jak wyrzutnia iskierek). I kiedy nikt akurat nie patrzył, Antek postanowił zdmuchnąć świeczkę. Kiedy chciałam nakrzyczeć na prywatnego, żeby kroił tort - mój tata sprowadził mnie do parteru. No nie moja wina, że przeżywałam to najmocniej ze wszystkich. Odetchnęłam dopiero w momencie picia SZAMPONU (szampana) przez maluchy. 
Tak, udało się!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz :)