Antek znowu przyniósł katar i kaszel ze żłobka. Jak to powiedziała Pani dyrektor, "Teraz choruje Łódź-Górna, to zaraz będzie u nas". Może lepiej teraz niż potem... Prywatny mąż wyjeżdża w poniedziałek, a ja znów zostaję sama... Wczoraj też mnie zostawił na całe popołudnie. Co tu zrobić... Tosiak domagał się ciastek. Po zrobieniu ośmiu kółek na rowerze wokoło bloku, zajrzeliśmy do sklepiku osiedlowego.
Ja: "Antek, idź i poproś o margarynę"
Antek wszedł do sklepu i słyszę: "Proszę mandarynkę"

No dobra, "wiatka" już pierze, Antek się bawi, robimy ciastka. Z pomarańczą. Napiszę dokładnie przepis, bo są cudnie aromatyczne i będą smakować każdemu, kto lubi pomarańcze. Chociaż, pewnie i wielu dzięki nim przekona się do cytrusów.
Będziemy potrzebować:
*280g mąki pszennej
*1/2 łyżeczki soli
*1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia
*200 g cukru
*160g miękkiej margaryny / masła
*1 jajko i 1 żółtko
*1 cukier waniliowy
*skórka starta z dwóch pomarańczy

Tutaj niestety do kuchni wchodzi Antek, jakby nigdy nic dosuwa krzesło do blatu, podciąga rękawy i mówi "no, posprzątałem, robimy ciasteczka". Ja stoję i patrzę. Wyciąga mikser i pyta się co miksujemy.
Więc wrzucamy miękką margarynę/masło i ucieramy na gładką masę. Jestem ryzykantką - Antek wsypuje pomarańczowy cukier, oczywiście sporo rozsypuje dookoła.

Miksujemy kolejne 2 minuty. Teraz mąka z proszkiem do pieczenia.I tutaj mój apel: Drogie dzieci, kiedy wsypujecie mąkę łyżką, to nie dmuchajcie, bo wasze mamy znów będą miały co sprzątać. Mój mały skarbek kichnął w miskę z mąką. Wolę nie mówić co było... Kiedy już to wymieszamy, wykładamy na stolnicę i obtaczamy w mące formując wałek o ok 4 cm średnicy. W folię i do zamrażalnika na pół godziny lub do lodówki na 2 godziny.

No to teraz włączamy piecyk na 180 stopni. Z wałka kroimy ok 0,5 cm ciastka. Antek był bardzo zawiedziony, że nie może wykrawać foremkami. No niestety. Układając na blaszce pamiętajcie o odstępach, bo pierwsza blacha mi się zlała w całość ;) ok 10-15 min pieczemy. Momentalnie pięknie pachnie w mieszkaniu pomarańczą. Zastanawiam się nad dodaniem następnym razem kardamonu, też może być pysznie.
W momencie wyjęcia drugiej blachy wchodzi prywatny mąż. Woń cytrusów i ciastek powaliła go na kolana. I tak właśnie Panowie ma być. Kobieta gotuje i piecze, a wy za to ją nosicie na rękach. Mój osobisty określił je tak: "Smakują jak ciastka, które robiła moja babcia, takie prawdziwie domowe." Miło słyszeć coś takiego.
Chcę!
OdpowiedzUsuń